Recenzja i ocena filmu Coś w spłachetku ziemi

 

Film Coś w spłachetku ziemi

W Z Archiwum X plakat na ścianie Fox Mulder'a deklaruje „PRAWDA JEST GDZIEŚ TAM”. Prawda jest „tam”, nie można jej pojąć. Spisek związany z ukrywaniem tego byłby ogromny. „Z archiwum X” to jeden z najbardziej paranoicznych seriali telewizyjnych, jakie kiedykolwiek nakręcono, a „Coś w spłachetku ziemi”, film napisany, wyreżyserowany, wyprodukowany i zmontowany (z udziałem) Justina Bensona i Aarona Moorheada, daje „Z archiwum X” szansę na zdobycie pieniędzy. Paranoja jest magnesem, przyciągającym coraz więcej flotsam i jetsam, kumulując „przypadkowe” zbiegi okoliczności wskazujące na ukryte wzorce, a wszystko to wiruje w czarną dziurę pochłaniającą jasność i rozeznanie, jak również rzeczywistość. Paranoja jest nie do odparcia! Coś w spłachetku ziemi ma szorstką atmosferę „zrób to sam” bezbudżetowego świata, z którego się wywodzi, i jednocześnie prowokuje do myślenia i doprowadza do szaleństwa, podobnie jak nastrój, który prezentuje.

Dwóch mężczyzn – jeden bardziej wypalony niż drugi, chociaż obaj walczyli – znajduje sąsiadów w tanim apartamentowcu w Laurel Canyon. Wydaje się, że nie ma innych lokatorów. Nad krajobrazem unosi się apokaliptyczny nastrój: nisko lecące helikoptery, pióropusze dymu na wzgórzach, kojoty wędrujące po ulicach. John (Aaron Moorhead) jest gejem ewangelickim chrześcijaninem, niedawno rozwiedzionym i dobrym z matematyki, chociaż wydaje się, że nie ma pracy. Levi (Justin Benson) jest barmanem z niepełną kryminalną przeszłością, bez rodziny i przyjaciół. Jest w rejestrze przestępców seksualnych, ale ma naprawdę dobrą historię o tym, dlaczego tak naprawdę nie powinien tam być. Spotykają się przypadkowo na dziedzińcu. Levi właśnie wprowadził się do mieszkania, które było puste odkąd John pamięta. John tam siedzi, z czymś, co wygląda na plamy krwi na jego koszuli. Nie jest to potwierdzone. 

Niemal natychmiast w mieszkaniu Leviego zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Wzory matematyczne pokrywają ściany i ościeżnice, przypuszczalnie nabazgrane przez byłego lokatora. Obiekt z kryształu kwarcu sam lewituje, emitując pryzmaty światła. Jest szafa emanująca pewnego rodzaju promieniowaniem elektromagnetycznym i/lub warunkami niskiej grawitacji. Rzeczy unoszą się wokół. Przypadkowa roślina wypuszcza przerażający, oślizgły owoc, który wygląda, jakby w każdej chwili mógł krzyknąć „Nakarm mnie, Seymour”. Levi i John są przyjaciółmi od dziesięciu minut, kiedy zostają wciągnięci, próbując dowiedzieć się, co się dzieje. Postanawiają udokumentować swoje doświadczenia, a może to będzie dokument i mogą zdobywać nagrody i zarabiać pieniądze. cdafilm.online/filmy/

„Przez całe życie myślisz, że pewne rzeczy zawsze pozostaną tajemnicą” – mówi Levi. Ale co, jeśli istnieje jakieś logiczne wytłumaczenie, a on i John mogą to rozgryźć? To prowadzi ich przez nieskończoną liczbę przecinających się ścieżek ogrodowych, w tym Złoty podział, MK-Ultra (oczywiście), „Syndrom Jerozolimski”, Aldous Huxley, alfabet Morse'a, rękopis z redagowaną każdą linijką z wyjątkiem pięciu liczb, Pitagorasa i dziwaczna historia urbanistyki Los Angeles. Nic z tego nie ma nawet najmniejszego sensu, chociaż odkryte połączenia są niesamowite i ekstremalne. Na początku starałem się nadążyć za każdą drobinką informacji i „dowodem” piętrzącym się w inkrustowanych kwarcem rogach, ale w końcu się poddałem. Ale w tym wszystkim jest jakiś szalony sens (jeśli nie próbować zwolnić i przemyśleć sprawę). Spiski nie sumują się (nigdy się nie sumują) i może być zawód w tym, jak to wszystko się rozgrywa (lub nie, w zależności od tego). 

To, co naprawdę działa, to ta intymność między Johnem i Levim, która pojawiła się po skoku. Dzielą się papierosami, wymieniają się pomysłami, czerpią inspirację. Fajnie jest patrzeć, jak głośno myślą o sobie. W miarę jak śledztwo staje się coraz bardziej intensywne, do gry wkraczają ciemniejsze rzeczy. John góruje nad Levim, uważając się za lepszego intelektualnie. Levi się irytuje. To może dość szybko pójść na południe. „Eksperci” są wciągani, aby skomentować rozwijające się wydarzenia, eksperci prawdopodobnie „zatrudnieni” przez Johna i Leviego do części „gadających głów” ich planowanego filmu dokumentalnego. Jeszcze bardziej „meta” robi się, gdy zawierają wywiady z dwoma redaktorami dokumentu (jeden jest anonimowy, a jego nazwisko zostało zredagowane). Działa tu miszmasz stylów, chociaż większość filmu rozgrywa się w tym przerażającym mieszkaniu, John i Levi wędrują dookoła, obserwując zachodzące dziwne zjawiska i spoglądając na siebie szeroko otwartymi, zszokowanymi oczami. Są razem w poczuciu podziwu i zachwytu.

Film Coś w spłachetku ziemi kończy się dedykacją, która niespodziewanie mnie poruszyła: „Kręcenie filmów z przyjaciółmi”. To właśnie wyczuwasz na ekranie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Korzystanie z usług VOD ma wiele zalet

Przegląd Gatunków Filmowych Na Różnych Platformach VOD

Nowa aktualizacja Avatara 2 dowodzi, że sequel będzie wart czekania